Dzień I w Kikowie 31.07.22 Techniki oddechowe
Chciałam przepracować komunikację międzyludzką, wysoką wrażliwość oraz zdrowy egoizm.
To co tutaj napisałam „przepracować” – Okazało się, że to nie jest odpowiednie słowo.
Moje intencje były osadzone w głowie, ale to co jest zapisane w ciele z przeszłości i historii naszego życia to energia, która jest mądrzejsza od nas samych.
Przyjechałam ze świeżym i przykrym doświadczeniem, które dostałam i z przykrością powiem, że zostałam nie miło potraktowana przez Kobietę, która mnie nie znała, ale była zazdrosna i ma osobowość narcystyczną. Zobaczyłam na sali Kobietę, która ją przypomniała i odezwały się objawy somatyczne typu ból brzucha. Zrobiło mi się przykro na to wspomnienie i na widok dość sporej ilości osób na warsztacie bo nie miałam ochoty uśmiechać się do nowo poznanych osób i nawiązywać wzrokowej komunikacji. Marzyłam tylko o tym żeby zaczęły się zajęcia. To był początek pracy nad ciałem i duszą, a mi się już chciało płakać. Po to przyjechałam – pomyślałam, żeby się oczyścić i tym razem ktoś napełniony energią zaopiekował się mną. Byłam taka słaba, okaleczona, zmęczona. Świadomość tego gdzie się znajduje, po co tutaj zawitałam po 7 latach przerwy. Z każdą minutą czułam, że nie mogę już dłużej powstrzymywać chęci wyrzucenia z siebie zbliżającego się potoku łez. Będąc na sali miałam ochotę podejść do praktyka oddechu i powiedzieć „U mnie już zaczął się proces”.
Odpuściłam, puściłam tamę……rozpoczął się proces powolnego oczyszczania.
Techniki oddechowe działają cuda.
Ludzie, którzy tworzą grupę pozwalają na płacz, dają oparcie swoją obecnością, wspierają dotykiem, dobrym słowem uleczają zadane rany.
Kiedy przyglądałam się i słuchałam przedstawiających się uczestników doznałam olśnienia, poczułam to w głowie ale i w moim ciele, że człowiek czuje się samotny wśród ludzi i tych najbliższych bo nie jest osadzony w sobie, nie czuje swojej energii bo jest nauczony i zdany na innych. Nie było mu dane zrozumieć kim jest, po co żyje i czym ma się zając podróżując w świecie. Nie został wyposażony we własny indywidualny kompas wewnętrzny. Za to dostał nakazy przez które pozostało mu się dopasować bo nie miał siebie, więc szukał „tego czegoś” w sobie, ale po to, żeby był lubiany przez innych. Przez lata człowiek myśli, że właśnie to odnalazł, ale po latach okazuje się, że to jeszcze nie to. Szuka biedny siebie, ale nie może dostrzec, że to on jest najważniejszy dla siebie, ale nie może o tym wiedzieć bo zakazano mu o sobie myśleć w pozytywnie egoistyczny sposób, wmawiano mu, że inni są ważniejsi niż on sam. Dlatego nie ma możliwości ubrany w bogate szaty czuć szczęście za to co ma bo zawsze będzie mu brakować drugiej połowy. Będzie mu brakować siebie w życiu po prostu siebie samego.
Poczuć spełnienie w życiu, przez dopełnienie tylko swoją energią z pomocą przebudzonych Aniołów.
Nasz przewodnik Michał powiedział, że na każdym etapie naszego życia uczymy się tego, czego nie nauczyliśmy się na poprzednim etapie. Ta myśl to uszanowanie siebie sprzed lat, swoich wspomnień, doświadczeń. Kilka lat temu patrzyliśmy na to co było nam na tamten czas potrzebne, więc dzisiaj widzisz to czego aktualnie potrzebujesz i to wszystko. To takie proste, prawda ? wcale, że nie bo do tego należy dojrzeć, a z kimś znacznie łatwiej niż samemu. Potrzebujemy bodźców i wewnętrzna postawa do pracy nad pracą.
W pierwszym dniu czułam jak się mi „ulewa” już nie mogłam długiej wstrzymywać napływających łez. Podczas ćwiczeń chodziliśmy solo po sali i mieliśmy wzrokiem zatrzymać się przy pierwszej osobie. Ona stała na wprost mnie. Pięknej kwiatowej sukience. Piękne rude włosy, odwróciła się delikatnym ruchem, była w gotowości aby podejść. To praktyk oddechu, psycholog. Spojrzałam w jej oczy „to ja, jestem, będę sobą taką jak czuję że chcę być bo to ja, nikt inny niż ja”fala ciepła i myśli zapalniki spłynęły ze mnie jak lawa. Było mi gorąco. A ona stała i się na mnie patrzyła, oddychała wraz ze mną, była przy mnie, a ja zamieniłam się w górę z której wylewała się ciepła lawa łez. Patrząc jej w oczy powiedziałam w myślach, że „to ja, jestem, nikt inny tylko ja”. Czułam jak drętwieją mi dłonie, jak przepływa przeze mnie ciepło, poruszając całym moim drżącym ciałem. Miałam wrażenie przez chwile, pupa tańczy hawajski taniec – a to tylko ciało dało mi znać, że lawa spływa po moim całym ciele. Oczyszczałam się z myśli powinności, zrobiłam miejsce w sobie, aby napełnić się moją energią”. Bez słów, tylko spojrzenie, obecność drugiego człowieka, który przyszedł dla Ciebie żeby oczyścić Twój umysł, ciało i duszę. Napełnić swoją obecnością, akceptacją, zrozumieniem, delikatnym uśmiechem. Ta osoba Ciebie, widzi, akceptuje taką jaką jesteś.
Jak to bardzo boli kiedy Ktoś Tobie mówi miłe rzeczy, a Ty chcesz wykrzyczeć, jak bardzo ta osoba się myśli bo jest ślepa. Chcesz na siłę przekonać innych pod wpływem skrzywdzenia i okaleczenia od najbliższych, że jesteś nikim, a ten ktoś na to nie reaguje. Pod wpływem obecności życzliwej osoby nie masz siły krzyczeć, tłumaczyć jaka ona jest głupia więc pod wpływem zmęczenia psychicznego walką od lat unosisz się szlochem. Twoje Jestestwo wie, że osoby które Ciebie zraniły bardzo się myliły bo jesteś cenną, wartościową i ważną osobą.
W kolejnym ćwiczeniu w parach powiedziałam otwarcie, że „jestem gotowa na kolejną sesje – to już we mnie działa”. Położyłam jedną rękę na sercu, drugą na brzuchu. Michał Godlewski nasz Mistrz od oddechu, puścił w ruch muzykę, która napłynęła do naszych uszu i stała się znaczącą częścią w terapii. Po raz kolejny powiedziałam, że pierwszy raz poczułam świadomie moją energię, a ręce coraz bardziej oplatały moje ciało. Pragnęłam objąć siebie całą moimi rękami. Podszedł do mnie praktyk oddechu, położył rękę na brzuchu i powiedział do mnie, a jego słowa weszły między moje myśli i prowadziłam z nimi dialog. To poczyniło, że pomogło mi domknąć siebie w sobie, a przestałam słyszeć to co się działo dookoła mnie. Czułam i widziałam siebie. Po tej sesji podzieliłam się z towarzyszącą mi uczestniczką, że właśnie doświadczam chwili obecności tu i teraz i słyszę i czuję moją energię i nic poza tym.
Dzień 2,
Przed śniadaniem rozpoczęliśmy ćwiczenia, które pomogły mi „przepracować” komunikację, a raczej zobaczyć i poczuć ją z innej perspektywy. Każdy z uczestników stanął na przeciwko losowo wybranej osoby. Patrzyliśmy sobie w oczy. Prowadziłam w głowie dialog ze sobą i dzieliłam się swoimi przemyśleniami patrząc na drugą osobę. Jest to głębokie ćwiczenie do którego dodaliśmy po czasie jedno słowo. Mówiliśmy do siebie na przemiennie „Tak” a potem „Nie”. Kolejne ćwiczenie pozwoliło z tę intencją ćwiczyć asertywność. Tak jak czuliśmy mogliśmy pozwolić osobie do siebie podejść i w odpowiednim dla siebie momencie mówiliśmy „Nie” z podniesioną dłonią lub „stop”. W tym miejscu zrozumiałam, że już nie muszę się wysilać i krzyczeć, że coś mi się nie podoba bo osiadłam w sobie tak mocno, że dla mnie moje słowa w tym aspekcie dbając o swoje dobro jest ważniejsze niż osoby, które mogłyby w jakiś sposób mnie skrzywdzić czy zranić słowem. Na spokojnie wyrażałam to co czuje w opiece nad sobą. Był we mnie spokój i harmonia. W następnym ćwiczeniu ku mojemu zaskoczeniu byłam w parze z kolegą, patrzyliśmy sobie w oczy. Miał zielone, piękne oczy. Na tym ćwiczeniu widziałam w nim mojego brata i utwierdziłam się w przekonaniu, że on jest silny fizycznie, ale ja psychicznie. Jemu do tej pory nie udało się ani jednej rzeczy przepracować w sobie, stąd między nami zachowany dystans i efekt „klatki schodowej”, zbyt daleko od siebie, aby zrozumieć co do siebie mówimy.
Techniki oddechowe i raz zarazem ćwiczenia pozwalają mi zajrzeć w głąb siebie i odnaleźć jeszcze gdzieś pochowane i przechowane w podświadomości sytuacje z przeszłości, które czekają aby się im przyjrzeć, dotknąć, poruszyć, przeanalizować, przepracować.
Dziś moim przewodnim tematem było „ściągnąć” z siebie zakotwiczoną energię mojej mamy. Kiedy byłam dzieckiem „wchłonęłam” jej płacz, smutek, żal do świata, niesprawiedliwość. Na praktyce 90 minutowej pozwoliłam sobie skonfrontować to paskustwo. Na scenie naszego pola energetycznego podczas pracy, zauważyłam, że łatwo wpływam na płacz innych osób. Tak nie powinno być bo to nie moja energia. Moją rolą jest dbać o swoją energię i nie pozwolić, aby obca energia miała na mnie taki łatwy wpływ. Wspomniane pole jest idealne do zlokalizowania tego co we mnie, a nie moje. Także pracując nad sobą po raz kolejny wizualizowałam siebie mając lat 10 i widziałam siebie siedzącą w małym pokoju, a za zamkniętymi drzwiami słyszałam płacz, krzyk, emocje osoby nieszczęśliwej, zranionej, okaleczonej psychicznie matki. Uczestnicy którzy przeżywali swoje zranienia z przeszłości stali się dla mnie symbolem, dzięki którym mogłam przypomnieć sobie co czułam kiedy rodzice się sprzeczali, kłócili, po prostu byli nieszczęśliwym małżeństwem.
Nie chcę bo wiem, że nie jest to dobre nosić w sobie cudzą energię. Ciężko, czasami nawet może to być dla niektórych osób niemożliwe do zlokalizowania i potwierdzenia przypuszczeń czy energia w której żyją jest rzeczywiście ich. Ważna rzecz, tak jak robimy przegląd raz w roku w samochodzie, tak samo każdy człowiek może zrobić przegląd własnego życia i zrobić porządki. Zawsze znajdzie się jakiś obszar w którym są sprawy do załatwienia. Otworzyła się energia z przeszłości na innym poziomie świadomości. Oczyściłam tyle ile było mi dane na tamten moment. I to było wystarczające. Czas, który mamy na siedmiodniowym turnusie jest wystarczający. Dlatego co roku powracamy i to co z roku się napełni to też się pięknie oczyszcza.
Michał każdego dnia dzielił się z nami mądrościami, niektóre z nich otwierały we mnie „szufladkę” z niespodzianką wskazując to co będzie dla mnie dobre na ten moment, aby zatrzymać się przy tym dłużej i przyjrzeć się. Rano byłam zmęczona, smutna, wpatrzona w jeden punkt i słyszę z sali Michała głos, że męczy nas to co zatrzymujemy w sobie. Także, szybko zrozumiałam, że „te ciężkie tematy, które spychamy do podświadomości” to po cichu czerpie z nas energię. Konfrontacja powoduje, że jak to ruszymy i usuniemy to energia pozostanie do naszej dyspozycji. W punkt, pomyślałam bo męczy mnie noszenie cudzej energii i częstego płaczu z byle powodu.
Dzień 3
Jaki to jest paradoks, chcę wzmocnić moją wysoką wrażliwość, żeby lepiej i skuteczniej chronić swoje pole energetyczne, a żeby to zrobić to wróciłam do przeszłości, aby uleczyć swoje wewnętrzne dziecko. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, a może i nawet powinnam bo w moim gabinecie psychologicznym moi pacjenci również przychodzą z pewnym tematem do rozpracowania, a na sesji poruszamy coś co wydawało się tej osobie na pierwszą myśl, że jest mniej istotna, a jednak w praktyce wychodzi inaczej i nawet dobrze bo dostajemy o wiele więcej niż się spodziewaliśmy. Wróciłam tutaj do poprzedniego dnia, gdyż z dnia poprzedniego przechodziłam z intencją do dnia następnego. Dzień zakończyłam z odwagą, uważnością i spokojem wewnętrznym.
Rano się obudziłam i pozostało to ze mną.
Także nic innego nie pozostało jak powiedzieć sobie, że rozpoczynam dzień z odwagą, uważnością i spokojem wewnętrznym.
A na porannej sesji to dopiero była niespodzianka i zaskoczenie dla mnie samej. Zaczęło się to nad ranem, kiedy się pierwszy raz przebudziłam i próbowałam jeszcze trochę dospać. Doszły do mnie myśli, że tak bardzo chcę się skupić na mojej energii, że uciekam od tych uczestników, którzy dzielą się swoją historią, która pasuje do mojej pracy z pacjentami. Zrozumiałam, że nie da się cały czas uciekać od innych ludzi. Potrzebujemy siebie nawzajem. Gdziekolwiek jesteśmy i z kim jesteśmy to jesteśmy ze sobą w pewien sposób połączeni. Każdy z nas ma problemy, swoje traumy, radości, smutki, gorzkie żale, niesprawiedliwość, odciski z życia, potknięcia, wyrzuty sumienia. To są sprawy ludzkie, które nas ze sobą łączą. Jesteśmy w tym umoczeni wszyscy i nie ma wśród nas lepszych czy gorszych bo nie znamy dokładnej historii jakiejkolwiek osoby i nie powinniśmy jej osądzać bo za tę grubą skórą kryje się wrażliwość i pragnienie kochania i docenia, pragnienie miłości oraz akceptacji.
Po policzku spłynęła mi łza, zasnęłam z myślą, że nie chcę się odsuwać od innych bo jesteśmy dla siebie i dla innych, podobnie jak inni są dla siebie i dla nas.
To z czym zaczęłam intencje oddechową to mnie przerosło, napłynęła na mnie fala niepewności, strachu, wyparcia, ale jednocześnie dałam sobie pozwolenie na to, aby w odpowiednim momencie sprawa wyjaśniła się na poziomie ciała, a nie umysłu.
Chciałam skupić się na teraźniejszości i wzmocnić swoją postawę pewności w tym kim jestem jako człowiek, jako kobieta, córka, partnerka, siostra, jako psycholog. A tu proszę wystarczyło jedno słowo Michała i energia zmieniła się o 180 stopni.
Michał spoglądał na nas wszystkich i zrobił wstęp przed sesją. Powiedział, że niektórzy z nas jak wybiorą pracowanie z teraźniejszością to może być tak, że odezwie się coś i wypłynie na wierzch to coś z przeszłości. I tak stało się to w moim przypadku. Po kilku minutach poczułam w ciele strach, lęk, gdyż pierwszy raz w życiu ukazała mi się trauma związana z napadem i okaleczeniem mojego ciała. Miałam wtedy może 12 lat, rok 1992. Było to w dniu moich urodzin 15 października. Podekscytowana poprosiłam rodziców żeby mi i bratu pozwolili wyjść wieczorem z psem pod blok. Sytuacja wydarzyła się na wprost okien. Kucałam, podszedł do mnie człowiek i okaleczył moje ramie, tak głęboko, że poszłam z bólem ręki do domu. Położyłam się po cichu na łóżku bo zaczęła mnie ręka coraz bardziej boleć. Kiedy spojrzałam na ten ból to miałam w dłoni dużą ilość krwi.
Okaleczenie było na tyle poważne, że znalazłam się w szpitalu. Spędziłam tam tydzień. Po czym druga część sesji przeszła miękko na mamę, ponieważ ona okazała mało zrozumienia dla tej całej sytuacji. Była zdenerwowana, że doszła dla niej dodatkowa paskudna sytuacja, którą ona musi się podjąć jako matka, osoba odpowiedzialna za swoje dziecko, a nie była tym specjalnie zachwycona. Kiedy byłam w szpitalu przeszywał mnie lęk, że nie będzie do mnie przychodzić, bo ja się jej bałam. Dość często okazywała mi zniecierpliwienie i nie zadowolenie. Nie była szczęśliwą ani żoną, ani córką, ani matką. Miała swoje niezaspokojone potrzeby, więc nie miała zasobów, żeby się z nimi dzielić. Moje koleżanki na sesji Agnieszka i Kasia pomogły mi przez to przejść. Kasi dłonie stanowiły symbol dłoni mojej mamy na jej łożu śmierci. Kiedy byłam w szpitalu, a moja mama leżała na oiomie to nie weszłam do sali ze strachu że mnie skrzyczy lub że będzie na mnie zła. Także nie widziałam jej tuż przed odejściem. Na sesji miałam okazję pierwszy raz po 13 latach pożegnać się z mamą. Dotyk dłoni Kasi i głos Agnieszki przeprowadziły mnie przez proces wybaczania, pojednania, poczucie miłości od matki, połączenia i pogodzenia się z tym co było rozerwane i nie dokończone. Dziś czuje spokój wewnętrzny i pełniejsze zrozumienie dla mojej mamy dla całej tej naszej relacji. Postanowiłam, że w tym roku zacznę celebrować ponownie moje urodziny z radością i tortem. Po sesji narysowałam na kartce tort śmietankowo – czekoladowy. Na środku tortu narysowałam serce w kolorze brązu (serce moje dla mamy i jej serce dla mnie). W dniu 15.10.22 r po latach przerwy wyprawiłam swoje urodziny. Byli cudowni goście, mój tort, myśl o miłości do mamy i piękny wieczór.
Kolejny dzień
Rano moje ciało przemawiało głośniej, umysł w raz z ciałem zestrajał się, a ja mogłam tylko świadomością sterować i kierować. Ode mnie zależało czy posłucham nowych doznań czy pójdzie w ciemno starymi nawykami. Wybrałam pierwszą opcje, napiłam się wody i zeszłam na poranną grupową sesję oddechową na dzień dobry. Byliśmy na wystarczającym spacerze i dotykaliśmy drzewa. Natura ma w sobie dużo dobrego do zaoferowania, a my ludzie jeśli oto zadbamy to będziemy razem żyć w symbiozie. Warto spacerować bo ciało nasze potrzebuje ruchu. Dobrze jest karmić ciało zdrowym i odpowiednią ilością pokarmu, nie za dużo, nie za mało, tak żeby zostawić miejsce na energię do swobodnego funkcjonowania.
Dzisiaj mam myśl przewodnią, że mam gotowość w sobie do brania i dzielenia się z innymi.
W pozostałe dni odczuwałam wyraźny spokój wewnętrzny, czyste krystaliczne pozytywne myśli. Wszyscy uczestnicy stali się jednością, stopili się jakby w jedną osobę. Będąc wśród nich moja postawa była autentyczna, taka naturalna. Poruszam się, wyrażałam się zgodnie z tym co grało w mojej Duszy i każdy to akceptował. My wszyscy akceptowaliśmy siebie nawzajem. Każdy z nas sobie pomagał, wspierał, rozmawiał i dzielił się po zajęciach swoim doświadczeniem pomagając jeszcze bardziej zrozumieć co działo się w Naszym życiu i jak jest teraz.
Jeden starszy ode mnie kolega, pomógł mi zrozumieć jak moje nastawienie może wprowadzić emocje mojego taty. Było mi to potrzebne, żeby ktoś przedstawił tok myślenia mojego taty. Dzięki temu na nowym poziomie świadomości zamknęłam pewien etap. Czułam to całym moim jestestwem. Wprowadziłam nawet teorię w praktykę. Po powrocie do domu wyjechałam z tatą na krótki urlop w góry i porozmawiałam z nim. To było piękne doświadczenie. Widziałam go z oczyszczonej i nowej perspektywy. Ujrzałam jego jakiego nigdy wcześniej nie potrafiłam spojrzeć bo sprawy rodzinne przyćmiły mi jego prawdziwy obraz.
Teraz już wiesz dlaczego uwielbiam techniki oddechowe 🙂 pomagają mi i pomagają innym ludziom ujrzeć siebie, najbliższych inne osoby z czystej niewinnej perspektywy. To jest uzdrawiający proces. Jestem lepszym psychologo – człowiekiem bo moje sesje są z pełną kaceptacją siebie i innych ludzi. Pracując nad sobą jestem razem z moimi pacjentami. Czuję ich ból, smutek, radość, złość. Uwielbiam cieszyć się z sukcesów innych bo wtedy każdy taki dzieli się ze mną swoim szczęściem, któe udziela się mnie. Cieszę się i z niecierpliwoscią czekam na każdego pacjenta, który do mnie przychodzi. Razem zanurzamy się w jego świat i dzieją się CUDa.
Kiedy potrzebuję to jestem uczestniczką technik oddechowych, aby dbać o siebie od wewnątrz co wpływa na zewnątrz i jestem osobą prowadzącą techniki oddechowe grupowie i indywidulanie u mnie w gabinecie w Łodzi. Daję to co najlepszę i naturalne, a przy okazji podprate badaniami, że inteligentny oddech i stosowanie regularnych ćwiczeń wzmacnia nasz układ nerwowy. Wpływa uzdrawiajaco na całe ciało, psychikię co odzwierciedla się w tym, że osoby te zaczynają zmieniać pozytywnie swoje działania w życiu. Wychodzą ze wstydu, stają się odważniejsze, silniejsze i łatwiej im jest odnościć sukcesu, rozwiązywać prblemy. Są naprawdę szczęśliwe bo wiedzą jak pracować na umysłem.